@Najgłupsze: "Zdradzacz nawet złapany za rękę się nie przyznaje ;) - więc to akurat normalne" To nie jest normalne, każdy złapany za rękę, a mimo tego idzie w zaparte, że to nie jego ręka - jest zwyczajnym tchórzem, nie każda osoba, która zdradziła, wypiera się tego, są tacy, którzy sami mówią, co się zdarzyło i dlaczego.. @Connery. dziś uważam, że najważniejsza w życiu jest przyjaźń. miłość bez przyjaźni - przeminie, przyjaźń bez miłości - nigdy.. Trudno oszacować, czy dawałeś jej za mało.. być może innej by wystarczyło, jej nie.. jej czegoś brakowało, nie dostała od Ciebie, tego, co ktoś jej dał od tak, nie wiadomo nawet z jakiego powodu.. Osoba, która odczuwa niedosyt, dopuści do siebie byle kogo czasami, dla niej ten brak był bardzo ważny, skoro popłynęła.. nie znaliście się w ogóle, małe dzieci o niczym nie przesądzają, nie bukują kobiety do matury dzieci, a w zasadzie nic tego nie robi.. Jeżeli coś mogę doradzić, to nigdy nie idź na wojnę, nigdy nie jest za późno na przyjaźń, mimo, że czasami za późno na miłość.. zdrada w małżeństwie, to porażka obojga, nigdy jednej strony, można być po rozwodzie i nadal wychowywać razem dzieci, można się przyjaźnić, można stworzyć dzieciom rodzinę nie mieszkając razem.. cokolwiek zrobiła, bądź jej przyjacielem, a dostaniesz to samo w zamian.. skoro sama troszczy się o Ciebie, rób to samo.. no tak, w zasadzie wystarczy zatroszczyć się o siebie wzajemnie.. Zdrada przytrafiła się Wam obojgu. nie tylko Tobie, jej też.. hejWitam, nie mam z kim o tym porozmawiać, ciężko było mi się przyznać przed samą sobą. jestesmy razem 6 lat a 2 lata po slubie. Problem jest w tym ze nic nie czuje do meza. Rzadko
[Intro: Ja to tak czuję, nie patrzę w tył, kiedy idę na szczyt Ja to tak czuję, nie mów mi dziś jak powinienem żyć Ja to czuję jak... [Zwrotka 1: Wersow] Ej, ja to tak czuje, choć nie lubię dram Dawni przyjaciele na skrzynce mi robią spam Ja mam swoich ludzi na życie już mamy plan Bo tanenczym krokiem przebiegniemy przez ten life Ala Nowy Jork i Miami, różne stany dla nich tak samo jak za oknami Od zawsze mam różowo przed oczami, bo widzimy marzenia, ale nie widzimy granic [Zwrotka 2: Mini Majk] Zimna jest wódka, gorąca pupa Ale przed Majkiem stoję jak 2pac Nic mnie nie rusza, płynę na wersach Rozpalam ogień we wszystkich sercach Całe życie było pod górę, teraz pod nogami mam chmure! Z Krzychem teraz wsiadam w tą furę Lecimy po swoje, ja to tak czuję [Refren: Ja to tak czuję, niе patrzę w tył, kiedy idę na szczyt Ja to tak czuję, nie mów mi dziś jak powinienеm żyć Ja to czuję jak nikt, nikt, nikt Ja to czuję jak nikt, nikt, nikt Ja to czuję jak nikt, nikt, nikt Ja to czuję jak nikt, nikt, nikt [Zwrotka 3: Friz] Robię sobie flex, robię dla was kino Zmontowałem ekipę, mów mi Tarantino (Friz) Jeden na milion, no a w necie masa imion A ja im starszy, tym lepszy jak wino Robię tylko to co czuję sercem Dawniej marzyłem by zrobić 6 zer (Cash) Może więcej, teraz jadę mercem, kiedyś może Lambo, może rarri, może Bentley [Zwrotka 4: Tromba] Trombabomba, styl jak Mortal Combat Ze mną jest ekipa, każdy z nich to dobra morda Wrzucamy to w sieć, nim wrzucimy to na kompakt Słuchaj tego na fonach i słuchaj tego na kompach Świeży styl dla mnie zawsze widać tu Powoduje szok, tak samo jak Pikachu No stres, czarny merc, szyba w dół Mam na sobie dres, robie flex, robię uuu [Refren: Ja to tak czuję, nie patrzę w tył, kiedy idę na szczyt Ja to tak czuję, nie mów mi dziś jak powinienem żyć Ja to czuję jak nikt, nikt, nikt Ja to czuję jak nikt, nikt, nikt Ja to czuję jak nikt, nikt, nikt Ja to czuję jak nikt, nikt, nikt [Zwrotka 5: Krzychu] Krzychu wjeżdża i to jest sprawa wielka Siedzę w M2, lecz to nie kawalerka Opada szczęka nie jednemu co zerka Ponad 400 koni, 19 cali felga Robię szkru, szkru, szkru, weź to powiedz Lecę sobie bokiem jak żużlowiec Lecę sobie tak o każdej porze Pod kołami dym, a z tłumika leci ogień [Zwrotka 6: Patec] Wchodzi Patec i znów zabija nudę Za chwilę inżynier, a póki co jeszcze student Do tego Youtuber i w sumie się nie gubię, bo robię to czuję, no i robię to co lubię Ja to czuję, kiedy reszta spada z krzesła Robię rewolucje zupełnie jak Magda Gessla J. Patecki, jest jeszcze jedna kwestia, zaparkuję wszędzie choć Picanto to nie Tesla [Refren: Ja to tak czuję, nie patrzę w tył, kiedy idę na szczyt Ja to tak czuję, nie mów mi dziś jak powinienem żyć Ja to czuję jak nikt, nikt, nikt Ja to czuję jak nikt, nikt, nikt Ja to czuję jak nikt, nikt, nikt Ja to czuję jak nikt, nikt, nikt
"I tak się położyliśmy w tym łóżku i ja mówię "czy my jesteśmy tego pewni". Ja zaczęłam gadać z Andrzejem, on na początku, że nie, on nie czuje, że czegoś nam brakuje, ale Zepsułam się, nie dogadamy się, nie dam nic, nic dzisiaj nie powiem, nie będzie ze mną reakcji, przepraszam, niby mi przykro, ale przykro mi wcale, bo nie czuję nic, proszę próbować później, może jeszcze później, może kiedyś, nic nie zrobię, dzisiaj nie mój dzień, zresztą, nie posiadam żadnych dni na własność. Cierpię na notoryczny brak odpowiedzi na rzeczywistość. Chciałabym przestać mówić do siebie, halo, bo nikt mnie nie słucha, bo ja produkuję te słowa, wiąże je w zdania, dobieram, układam, chcę się otrząsnąć, krzyczę na siebie, potem próbuję delikatnie rozmawiać, chcę pomóc, chcę coś zrobić, halo, nie ma nikogo, budzę się po jakimś czasie, ocknę się, chyba się zamyśliłam, ktoś chyba coś mówił, otwieram wewnętrzne powieki i pytam co? Chciałabym mocno stąpać po ziemi, potknąć się o korzeń, przedziurawić sobie spodnie na kolanie, rozedrzeć skórę, pozwolić się krwi zmieszać z błotem i poczuć, wreszcie poczuć, jak woda utleniona szczypie moje mięso i czuć ten strach, zanim jej pierwsza kropla skapnie na rozdartą skórę, zagryźć usta, może uronić łzę, ale ja łez nie mam. Nie czuję nic, bardzo chciałabym, ale nie czuję nawet chęci i nie jest przykro, jestem pusta jak balon, jak głowa wielu ludzi, zero ze mnie uczuć, zero możesz ode mnie dostać, zero daję, nic nie biorę, neutralna jak Szwajcaria, pusta jak przestrzeń. Chcę sikać do rzeki. Chcę pluć ludziom do kawy. Chcę kraść pomarańcze ze stosik kobiet biednych, chcę dzwonić na bramkach w marketach i uciekać. Chcę czuć strach, gdy mówię, ci że wcale cie nie kocham. Chcę się uczepić twojej nogi, tak jak jako dziecko chwytałam nogi taty, aby nigdzie nie wychodził. Chcę się rzucić na podłogę, płakać na niej i kopać ściany, chcę wytłuc zastawę chociaż sama ją wybierałam, chcę wyrzucić meble przez okno, najlepiej wszystkie. Chcę śpiewać pod prysznicem. Chcę zawsze mieć w domu cięte kwiaty. Chcę czuć jak kłuje mnie serce na myśl, że mogę cię stracić. Gdy zamykasz za sobą drzwi, gonię cię, aby poinformować, że zostawiłeś swoją sztuczną paproć na moim parapecie. A ja ją podlewałam. Chcę kiedyś kogoś zatrzymać. Laura Makabresku: photography & fairy tales. Ja to czuję, ja to słyszę, Kiedyś wszystko to napiszę; Teraz tak w powietrzu wiszę W tej urodzie, w tym weselu; Lecę, jak mnie konie niosą – Od miesiąca chodzę boso, Od razu się czuję zdrowo, Chadzam boso, z gołą głową; Pod spód więcej nic nie wdziewam, Od razu się lepiej miewam. [Pan Młody, akt I, scena 19] JA TO TAK CZUJĘ Lyrics[Refren: to tak czu-ję-ję-jęNie patrzę w tył, kiedy idę na szczytJa to tak czu-ję-ję-jęNie mów mi dziś jak powinienem żyć, ja to czuję jak[Zwrotka 1: Wersow]Ej, ja to tak czuję, choć nie lubię dram (dram!)Dawni przyjaciele na skrzynce mi robią spamJa mam swoich ludzi, na życie już mamy planBo-bo-bo tanecznym krokiem przebiegniemy przez ten lifeOh, dalej Nowy Jork i MiamiRóżne stany w bani, tak samo jak za oknamiEj, od zawsze mam różowo przed oczamiBo widzimy marzenia, ale nie widzimy granic[Zwrotka 2: Mini Majk]Zimna jest wódka, gorąca pupaAle przed majkiem stoję jak 2Pac (2Pac!)Nic mnie nie rusza, płynę na wersachRozpalam ogień we wszystkich sercachCałe życie było pod górę (górę!)Teraz pod nogami mam Chmurę (Chmurę!)Z Krzychem teraz wsiadam w tą furę (furę!)Lecimy po swoje, ja to tak czuję[Refren: to tak czu-ję-ję-jęNiе patrzę w tył, kiedy idę na szczytJa to tak czu-ję-ję-jęNie mów mi dziś jak powinienеm żyćJa to czuję jak nikt, nikt, niktJa to czuję jak nikt, nikt, niktJa to czuję jak nikt, nikt, niktJa to czuję jak nikt, nikt, nikt, yeah[Zwrotka 3: Friz]Robię sobie flex, robię dla was kinoZmontowałem Ekipę, mów mi Tarantino (Friz!)Jeden na milion, no a w necie masa imionA ja im starszy, tym lepszy jak wino (wino!)Robię tylko to, co czuję sercemDawniej marzyłem, by zrobić sześć zer (cash!)Może więcej, teraz jadę MercemKiedyś może Lambo, może Rarri, może Bentley[Zwrotka 4: Tromba]Tromba Bomba, styl jak Mortal KombatZe mną jest ekipa, każdy z nich to dobra mordaWrzucamy to w sieć, nim wrzucimy to na kompaktSłuchaj tego na fonach i słuchaj tego na kompach (yeah!)Świeży styl na mnie zawsze widać tuPowoduje szok, tak samo jak Pikachu (pika-pi!)No stres, czarny Merc, szyba w dółMam na sobie dres, robię flex, robię uh[Refren: to tak czu-ję-ję-jęNie patrzę w tył, kiedy idę na szczytJa to tak czu-ję-ję-jęNie mów mi dziś jak powinienem żyćJa to czuję jak nikt, nikt, niktJa to czuję jak nikt, nikt, niktJa to czuję jak nikt, nikt, niktJa to czuję jak nikt, nikt, nikt, yeah[Zwrotka 5: Poczciwy Krzychu]Krzychu wjeżdża i to jest sprawa wielka (tak jest!)Siedzę w M2, lecz to nie kawalerka (nie, nie!)Opada szczęka nie jednemu co zerkaPonad czterysta koni, dziewiętnaście cali felgaRobię skrrt, skrrt, skrrt! Weź to powiedzLecę sobie bokiem jak żużlowiec (ej, ej, ej, ej!)Lecę sobie tak o każdej porzePod kołami dym, a z tłumika leci ogień, uh, uh[Zwrotka 6: Patec]Wchodzi Patec i znów zabija nudę (nudę!)Za chwilę inżynier, a póki co jeszcze studentDo tego YouTuber i w sumie się nie gubię (nie, nie, nie!)Bo robię to czuję, no i robię to, co lubięJa to czuję, kiedy reszta spada z krzesłaRobię rewolucję zupełnie jak Magda Gessla' (aha!)J. Patecki, jest jeszcze jedna kwestiaZaparkuję wszędzie choć Picanto to nie Tesla[Refren: to tak czu-ję-ję-jęNie patrzę w tył, kiedy idę na szczytJa to tak czu-ję-ję-jęNie mów mi dziś jak powinienem żyćJa to czuję jak nikt, nikt, niktJa to czuję jak nikt, nikt, niktJa to czuję jak nikt, nikt, niktJa to czuję jak nikt, nikt, nikt[Outro: to czuję jak nikt Ja rowniez mam termin porodu na 14.04 czyli za 10 dni. Jednakze nic nie wskazuje na to aby Malutka zechciala przyjsc w wyznaczonym terminie:-( czasami tylko mam skurcze przepowiadajace i nic poza tym. A juz tak bardzo bym chciala miec Ja przy Sobie:-) najwidoczniej dobrze Jej w brzuszku.Ja tak samo – najpierw leczenie zeba. a po dluuugim czasie dziurki nie ma a boli. Okazalo sie ze zab byl zle wyleczony i pod plomba utworzyl sie zgorzel. Oczywiscie poszlam do innej dentystki. Ze znieczuleniem sama „robota” nic nie bolala. Wyczyscili mi zab i czasowo zatkali. Nastepna wizyta w piatek na kanalowe.
zapytał(a) o 09:35 Jestem z dziewczyną, do której nic nie czuje. Jak zerwać, aby jej nie zranić ? Sytuacja wydaje się być trochę dziwna, bo to Ja do Niej tą chemie, ten pociąg, który Mnie dni temu zaproponowałem stały związek - zgodziła mam takie wrażenie, że Jej nie kocham, że po prostu chciałem Ją tylko robić ? Odpowiedzi Powiem tak: Bez względu na sposób w jaki jej to powiesz, będzie to bardzo bolesne. Wiem o tym bo sama miałam podobną sytuację. Myślę, że najlepiej będzie jeśli powiesz jej wprost: "Przepraszam, nie mogę z tobą być, nie czuję nic do ciebie, przepraszam za to, że cię ranię", albo coś podobnie do tego. Nie mów jej tylko słów: "Nie kocham cię już", bo to boli najbardziej. Nie czekaj tylko długo z decyzją o zerwaniu! Myślę jednak, że po co masz męczyć się w związku, z którego nie czerpiesz przyjemności, bo nie kochasz tej osoby. Najlepiej zerwij to teraz, kiedy jesteście ze sobą krótko, bo im krótszy związek tym mniej ona się do ciebie przyzwyczai i mniej będzie później cierpieć. Pozdrawiam ;) Dziewczyny są bardzo czułe, więc podejdź do niej delikatnie. Zaproś ją na jakiś spacer. Wtedy możesz zacząć tę rozmowę. Możesz powiedzieć:-Posłuchaj, sprawa jest taka, że... nie wiem jak ci to powiedzieć. Po prostu ja chyba na ciebie nie zasługuję i powinniśmy się rozejść...Potem są dwie opcje:Albo się bardzo zasmuci i będzie miała doła,albosię na maxa rozgniewa i szczeli ci w pysk i będzie wypominać to, że to ty do niej zarywałeś i blablabla Zgadzam się z poprzednią odp że jak tego nie zrobisz będzie ją to boleć bo jeżeli chcesz być z nią szczery i powiesz jej o tym zranisz ją dlatego nAjlepiej jak powieez jej prawdę ale dodasz że zależy ci na tym żeby była szczęśliwa a ty jej tego szczęścia nie dasz i że zależy ci na daiszej znajomościJeżeli znajdziesz czas proszę odp. NA moje ostatnie pytanie blocked odpowiedział(a) o 11:07 Wyjaśnij możesz jej okłamywać bo sprawa się i zrób to nie doszłeś do tego wcześniej:( zanim ją zranisz, pomyśl, dlaczego to właśnie ją chciałeś mieć. Przypomnij sobie te wszystkie sytuacje, momenty, pocałunki.. pomyśl, czego tak naprawdę chcesz.. a jeżeli już zdecydujesz się z nią rozstać, to koniecznie jej powiedz, jakim jesteś debilem i że przykro Ci, że musiała trafić na kogoś bez za to, ale miałam podobną sytuacje, i jest to szczeniackie ze strony face... chłopczyka ;) Zależy ile masz lat... Ja na twoim miejscu zaprosiła bym ją do kina kolacja lup tym podobne. Jeżeli będziesz czuł , że jest na maxa zaadowolona , szczęśliwa to nie wiem zawsze jest tak że im bardziej się cieszył tym trudniee się rozpłakać po tym co druga osoba jej powiedziała. Będzie pewniei tak szczęśliwa , że zapewniłeś jej ostatnie cudowne chaile. Może być druga opcja z jej strony której wole nie pisać :S powiedz jej oo co chodzi powiedz ze to nie jej wina poprostu nie czujesz jeszcze nic powaznego po mimo tego ze zaproponowales staly zwiazek ze potrzebujesz czasu moze kiedys poczujesz doo niej cos wiecej powiedz zee chcesz sie zz nia przyjaznic ze nie chcesz tracic z nia kontaktu ale narazie z tego nic nie bd ona to zrozumie jesli ma troche oleju w glowie :) zdobyc? opanuj sie dajesz jej nadzieje i proponujesz zwiazek a potem co? powiedz: troche za szybko podjalem decyzje i nic nie czuje. ale koles: weśśśś sie opanuj bo chyba nie wiesz czego tak naprawde chcesz... sorry. ale troszke dziwny z cb czlowiek :) wspolczuje problemów :/ blocked odpowiedział(a) o 09:03 Szczera nawet bolesna prawda - ja szczerze bym tak wolała, żeby mi to powiedział ktoś w twarz, a nie kręcił czy owijał w bawełnę, bo wolę, żeby mi ktoś wygarnął wszystko i niech skrytykuje, ale przynajmniej wiesz jasno na czym stoisz - a nie takie ociąganie się w danej sytuacji, bo to jest wkurzające - a jak dalej będziesz się bawił czyimiś uczuciami do dostaniesz z liścia od dziewczyny i skończy się dzień dziecka - bo do dziewczyny jednak powinno się mieć szacunek i to do każdej tak jak ona do Ciebie go ma. Powodzenia w rozwiązaniu tego zagmatwanego problemu i pozdrawiam :) Ja mam tak samo . Chłopak do mnei zarywał, ja chciałam udowodnić innym dziewczynom które do niego zarywały że ja go będę mieć tylko dla siebie ... I zdobyłam go. On się stara , bardzo . Ale ja tak jakby już nic do niego nie czuje. Strasznie mi z tego powodu głupio. Jestem z nim nie cały miesiąc.. Planuje powiedzieć mu , wyjaśnić, że to było tylko zauroczenie, że nie jestem gotowa na jakiś stały związek itd. Tobie radzę podobnie się wytłumaczyć. POWODZENIA ! :* Powiedz jej ze jeszcze nie jesteś gotowy na stały zwiazek nati57 odpowiedział(a) o 09:42 Poprostu powiedz jej,ze nic do cb nie czuje i nie mogę być z Toba,bo w ten sposób ty się będziesz zle czul a po pewnym czasie ona zacznie to odczuwać..powodzenia i liczę na naj :) blocked odpowiedział(a) o 09:42 Czy tak czy tak jak z nią zerwiesz czy powiesz to delikatnie czy nie to i tak będzie to były mi powiedział żebyśmy "odpoczęli od siebie" . To i tak ktoś wyżej wspomniał to powiedz że nie jesteś gotowy na stały związek i tyle. To po co się z nią wiązałeś ? zerwij z nią powiedz tak ,,Nie wiem jak ci to powiedzieć zrywam z tobą nara,, a ona zapyta się na pewno dlaczego a ty powiedz ,,,nie kocham cię już ''itd. Uważasz, że ktoś się myli? lubI tak naprawdę przez kilka lat czekałem, aż ja dojrzeję, skończę czterdziestkę, znajdę w sobie pokłady dramatyzmu, a jednocześnie dużego dystansu, które są w tych tekstach. Myślę, że gdybym je śpiewał jako młodszy człowiek, kilkanaście lat temu, nie byłyby do końca prawdziwe i miarodajne.Wiadomość filmy i seriale 20 lipca 2022, 15:37 Ostatnio zdałem sobie sprawę, że Marvela dopadł ten sam problem co markę Star Wars. Twórcy się po prostu pogubili. Thor: Miłość i Grom pomógł mi to zrozumieć. Premiery MCU nie wywołują takiej euforii jak kiedyś. Można rzec, nawiązując do klasyka, że „kiedyś to było, a teraz to nie ma”, ale to starodawne przysłowie w sumie się tutaj sprawdza. Jeszcze kilka lat temu każda nowość Marvela to było coś, na co wszyscy czekali. Nowi bohaterowie, coraz lepsze efekty specjalne, fabuła, która zaczyna mieć swój cel, hollywoodzkie gwiazdy. Mógłbym przyrównać to do beatlemanii – pozostawało cieszyć się, że żyjemy w tych czasach. A to wszystko miało miejsce jeszcze kilka lat temu. Nie mówię, że wszyscy, ale dziś wiele osób z dystansem podchodzi do kolejnych tytułów, z miejsca wyśmiewając Thor: Love and Thunder (a przecież jeszcze pięć lat temu zachwycali się Ragnarokiem) lub nabijając się ze ścieżki obranej przez np. Ms. Marvel (muzułmańska mniejszość otrzymuje swój serial, a biali widzowie zachowują się, jakby zatwierdzono przeciw nim największy wymiar kary). Skoro jeszcze ze mną jesteście (a nie piszecie w komentarzach, że gadam od rzeczy), to chciałbym zaznaczyć, że ten tekst nie będzie jednym wielkim „roastem”. Bowiem dokonuję tu pewnego (zapewne pretensjonalnego) wyznania: chociaż zawsze wyśmiewałem kino superbohaterskie, to w głębi duszy doceniałem uczucie, które mi ono dawało. Marvel od zawsze pozwala mi się odprężyć i docenić, w jaki sposób kinematografia rozwinęła się w ostatnich kilkunastu latach. Właśnie czytacie wyznanie osoby, która – od jakiegoś czasu – odczuwa nieustanny zawód całym Marvelem. Pozostaje jedno fundamentalne pytanie: to wina twórców czy mojego (i waszego) nastawienia? Narzekanie, które nie jest marudzeniemOd czasu Wojny bez granic nic od Marvela mnie nie zaskakuje. Świadomie pomijam Koniec gry, który był niezły, ale jakoś mi te podróże w czasie nie przypadły do gustu. Seriale co prawda na chwilę wprowadziły trochę powiewu świeżości, ale potem nadszedł np. Moon Knight, którego w ogóle nie czułem. Przez ostatnie kilka miesięcy uważałem, że jest to wina spadku jakości tych produkcji. Nawet nie wiecie, jak bardzo się myliłem (!). Fani (i nie tylko) zapewne mają podejście podobne do mojego. Liczba artykułów w sieci o tym, że Marvel idzie w ilość, a nie w jakość, jest oszałamiająca. Kiedy jakiś artykuł stara się bronić któregoś z tych tytułów, ludzie w komentarzach operują takim cynizmem, na jaki nigdy nie pozwolą sobie w realnym życiu. W końcu w sieci jesteśmy niby anonimowi, więc pozwalamy sobie na więcej. Chociaż recenzenci nie pieją już z zachwytu, a w Internecie znajdziemy masę negatywnych komentarzy na temat najnowszych produkcji Marvela (przykładowo: Ms. Marvel okazała się totalną porażką, jeśli chodzi o wyniki oglądania), to te filmy wciąż na siebie zarabiają. Narzekamy, ale płacimy i czekamy na więcej. Narzekamy, jednak zostajemy w kinach, by zobaczyć – coraz to głupsze – sceny po napisach. Dlaczego narzekamy? Narzekamy, bo chcemy poczuć to, co czuliśmy przy pierwszym Iron Manie czy Avengersach. A dziś już tego nie czujemy. Dlatego trudno nazwać to marudzeniem: nie bojkotujemy, nikt nie mówi, że MCU ma przestać istnieć. Nikt nie marudzi, że na co to komu. W końcu oglądamy. Na pierwszy rzut oka wygląda to na pewnego rodzaju pogodzenie się z tym, że aktualnie nie jest kolorowo. Wzdychamy, zawodząc pod nosem: „Może kolejny tytuł okaże się lepszy?”. I, podkreślam, mówi to osoba, która od zawsze należała do grupy, która najgłośniej krzyczała (a i tak oglądała). To złe, to głupie, to już kiedyś było – narzekałem, ale i tak oglądałem. Coś gadałem pod nosem, ale i tak bawiłem się zazwyczaj przednio. A teraz narzekam, ale nie odczuwam jakiejkolwiek frajdy. Narzekamy. Ale czy zastanawialiśmy się, kto tak naprawdę narzeka? Ten, który potrafi przelać swoje myśli na papier (czytaj: widz świadomy i +/- dorosły). Wrócę jeszcze do tego. Twardy do zgryzienia orzechZbyt wiele? Bez celu? Za dużo kombinowania? To pytania, które siedzą we mnie od czasu seansu najnowszego Thora. Czysta konstatacja, że film „jest mierny” nie będzie niczym odkrywczym. Bo dla mnie ogólnie jest, ale czy na pewno jest taki słaby? To nie jest recenzja filmowa, dlatego w podpunktach opiszę Wam swoje przemyślenia o Thorze: Miłość i grom: Nieśmieszne gagi zabijają tempo;Nieumiejętnie nakreślony antagonista, jest go zdecydowanie za mało (a jego decyzje, jak np. porwanie dzieci, są w ogóle nieangażujące); Thor jako śmieszny półgłówek to dziwny atawistyczny motyw w jego rozwoju;Postaci (np. Zeus), które są przerysowane aż do przesady;Taika znowu rozprawia o miłości, a film poprowadzony jest jak opowieść, którą moglibyśmy usłyszeć w przedszkolu;Film jest „zbyt dynamiczny” – ciągle coś się dzieje, bohaterowie nie dostają wystarczająco dużo czasu ekranowego na rozmowy na to, że niepotrzebnie się czepiam. Jak czytam te podpunkty, to wiem, komu się to wszystko na pewno spodoba. Otóż… młodszej widowni! Czy żarty w filmie naprawdę nie są zabawne? Posłuchajcie kinowego rechotu, wybierzcie się do kina wtedy, kiedy jest tam także wycieczka szkolna. A czy porwanie dzieciaków (Gorr niczym Baba Jaga) nie jest chociaż odrobinkę niepokojące? Zapytajcie młodych. Obstawiam, że ich podejście będzie nieco inne. Czy to źle, że nowy Thor to audiowizualna jazda bez trzymanki? To twardy orzech do zgryzienia, ponieważ punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. A może dorośliśmy?Nierzadko zdarza mi się czytać komentarze na popularnej stronie do oceniania filmów – dobrze jest sobie zestawić poglądy zwykłych widzów i tych, którzy – przynajmniej według definicji – na produkcje powinni patrzeć głębiej, świadomiej, [wstaw czytelniku własny przymiotnik]. Właśnie tak, mówimy o krytykach i recenzentach filmowych. Znajomy z branży, o drugim Doktorze Strange’u pisał, że to typowa „marvelozrywka” (swoja drogą przewrotne słówko, brawo!). Zwrócił jednak uwagę na pewien szczegół (ktoś zaraz napisze, że to jest oczywista oczywistość, ale pozwólcie mi odkrywać Amerykę). Mianowicie zdał krótką relację z zasłyszanego po seansie dialogu, gdzie jeden chłopczyk mówi do drugiego proste zdanie składające się z czterech wyrazów. Przeczytajcie to kilka razy, bo powiedział to ktoś, kto zapewne ma największe prawo (?) do oceniania filmów Marvela. Kto ocenia te filmy? Wykształceni recenzenci; ludzie, którzy potrafią świadomie posługiwać się klawiaturą; osoby zakładające konta na portalach filmowych; nieraz widzowie, których już stać na zakup platform streamingowych. Czy możemy dołączyć do tej grupy dzieciaki do lat np. piętnastu? Na powyższe pytanie nie odpowiadam. Ale czy ci sami młodociani widzowie oglądają te filmy bez wystawiania ocen i gwiazdeczek? Jak najbardziej. I jeszcze dokładają z portfela rodziców. Sam miałem dwanaście lat, kiedy wychodzili pierwsi Avengersi. Wiecie, jak wyglądało moje życie przed pójściem do kina? Codziennie odliczałem dni do premiery i oglądałem zwiastuny. Natomiast jak funkcjonowałem po – jakże niezwykłym – seansie (w sumie mógłbym to nawet nazwać filmowym doświadczeniem)? Patrzyłem, czy mój nowy ulubiony film ma dobre oceny w sieci i czy każdemu się podobało. A jak ktoś mądrzejszy ode mnie niszczył Avengersów w recenzji, to robiło mi się w sumie smutno. Takie dziecięce i naiwne myślenie: „Taki fajny film stworzyli, aktorzy tak super grali, to o co chodzi?”. Nie podobało mi się, że ludzie są tak zawistni wobec miłego filmu o bohaterach w pelerynkach. I nie piszę tego ironicznie, moja mała głowa w ogóle nie potrafiła rozprawić się z tym faktem, czy w jakiś sposób zrozumieć ten recenzencki proces. Chodziłem na masę Marveli i nie pisałem później żadnych komentarzy ani nie wystawiałem gwiazdek. Według mnie negatywny odbiór ostatnich dzieł Marvela nie jest sentyment do pierwszych filmów, albo uważanie, że kiedyś to było lepiej. Moim zdaniem Marvel Studios po prostu wypuszczało zbyt dużo, doiło krowę ile wlezie i wszystkie najciekawsze wątki zostały wykorzystane, rzucone na sam początek. Jedyne co pozostało to historie, które będą pasjonować o wiele mniejsze grono ludzi. Ostatnie rewelacje dotyczące warunków współpracy z gigantem oraz tego jak on opłaca twórców komiksów, zdecydowanie nie pomagają. Zbigniew Woźnicki Spójrzcie na to w ten sposób: załóżcie, że Waszym bohaterem młodości zostawał Iron Man po obejrzeniu filmu z 2008 roku. Byliście bardzo mali, utożsamialiście się z walką o dobro itp. Dlaczego taki Moon Knight nie może być Iron Manem? Wierzcie lub nie, ale warsztatowo te produkcje są na naprawdę podobnym poziomie. Mam wrażenie, że to nam miesza się percepcja – dziś Marvela oglądamy, zakładając okulary z nostalgicznym filtrem. Albo do tematu możemy podejść zupełnie inaczej: kiedy wychodziły pierwsze filmy superbohaterskie, nasi rodzice nie mieli porównania. Nie mogli powiedzieć: „Słuchajcie, Spider-Man Sama Raimiego jest czymś słabym, bo wcześniej powstał…” i tak dalej, i tak dalej. A więc wpadali w zachwyt, bo nie mieli z czymś takim wcześniej do czynienia (pomijam Burtonowskie Batmany, które znacznie różnią się od tego, co proponuje Marvel). My natomiast nieustannie przyrównujemy, ciągle patrzymy wstecz, a podświadomie wiemy, że dorośliśmy. Że mało co pokochamy w popkulturze tak niewinną miłością. Boimy się, a strach prowadzi do wielu nieoczekiwanych frustracji. Tym sposobem na prawo i lewo krzyczymy, że „to już nie jest to samo!”. Minęło prawie piętnaście lat od pierwszego Iron Mana, a my dorastamy. I zapominamy, że taki Shang-Chi może stać się nowym ulubionym superbohaterem jakiegoś małego Jasia z Polski. I ten chłopiec pokocha sztuki walki ukazane na ekranie czy przepięknie zrealizowane smoki. W jaki sposób mamy czerpać satysfakcję, skoro patrzymy na filmy Marvela przez pryzmat przeszłości? Albo wręcz z takiej trzeciej osoby, tak bardzo zdystansowani? Ja sam zazdroszczę młodym widzom, że z kina wychodzą po filmie Marvela spełnieni i cholernie uśmiechnięci. Brakuje mi tego. EpilogCałkiem świadomie omijam personalne odczucia dotyczące Thorze 4 i zbytnio tej produkcji nie analizuję. Nie zmienia to faktu, że seans filmu Taiki Waititiego stał się punktem zwrotnym w moim dotychczasowym myśleniu. Wręcz odkryciem! Taika jest geniuszem, bo rozumie ten biznes. A to ja jestem kompletnym idiotą w momencie, w którym krytykuję ten film. Czas na kilka [SPOILERÓW]. Wszyscy narzekają, że główny antagonista porywa w filmie dzieciaki (wokół tego kręci się cały film), ale kiedy masz dziesięć lat, to – przepraszam za żart niskich lotów – kupujesz pampersa, bowiem wyobrażasz sobie, że mógłbyś być na miejscu któregoś z nich. Kiedy Thor tworzy swoją grupę młodocianych galaktycznych wikingów, to przecież cała sekwencja musi być niebywale czadowa dla małego widza, który od razu zaczyna czuć, że sam należy do tego zespołu i strzela laserami z oczu. A Thor jako supertata? Na pewno zwiększy to jego popularność wśród młodszych widzów. Decyzje twórcze w tym filmie na pierwszy rzut oka są infantylne, ale w istocie są one genialne. Są nie dla nas, wyjadaczy, ale dla nich, przyszłych wyjadaczy, dziś jeszcze największych fanów. Powrócę jeszcze do wcześniejszego zdania i je poszerzę. Od czasu Wojny bez granic nic od Marvela mnie nie zaskakuje, bo było to zwieńczenie mojej przygody superbohaterskiej. Filmowe wkroczenie w dorosłość brzmi patetycznie, ale może coś w tym jest? Czy to był moment przełomowy? Taki, który wyznaczył koniec mojej dziecięcej fascynacji? Tak. Bo z filmami Marvela jest jak z powieściami lub reportażami. Przeżywamy je, ale potem wszyscy wracamy do siebie (sentencja podkradziona z książki Fakty muszą zatańczyć), do własnego podwórka. Dlatego podskórnie boli mnie fakt, że stałem się jedną z tych osób, które wywoływały we mnie tyle dziecięcego smutku. Kiedy o tym myślę, to zdaję sobie sprawę, że ja chyba (w końcu wciąż się zastanawiam) nie mam moralnego prawa oceniać tych filmów. Jeśli chcę oglądać Marvela, to pozostaje mi milczeć. Bo filmy Marvela są dla wszystkich, ale, koniec końców, nie są dla wszystkich. I z tą myślą Was dziś pozostawiam. a więc tak . u mnie w pokoju niby jest zimno ale ja czuje że jest normalna temperatura , siedze nawet w krótkim rękawku i bez skarpetek jak na dworzu jest -18*C każdy kto wejdzie do pokoju twierdzi że tu jest zimno jak w psiarni ale ja nic nie czuje bo wgl nie jest mi zimno . coś ze mną nie tak? tylko szczerze.
Witam, Od pewnego czasu, mianowicie odkąd wybuchła wojna na ukrainie, zdałem sobie sprawę z wielu rzeczy związanych ze mną. 1) Jeśli chodzi o sam wybuch wojny to zacząłem panikować. Najpierw myślałem o zabraniu rodziny i ucieczce do jakiegoś sąsiedniego kraju, cały czas panikowałem, wyobrażałem sobie że to jest jakiś koniec europy, że żyjemy w czasach, w których problemem życia codziennego jest to czy ktos ma like na facebooku czy instagramie i nagle wybucha wojna więc poczułem, taką słabość europy, jakoś wyobrażałem sobie, że bardzo łatwo jest ją po prostu zająć siłą. Następnie po upływnie dni tygodni zacząłem wątpić w całą tą sytuacje, w tą całą wojne. Najpierw masa wiadomości, ze rosja zbliża sie do Kijowa itd, nagle wycieczki rządzacych na Ukraine, aby spotkać się z prezydentem Ukrainy. Ciągłe informacje, które z czasem wydają się być fake newsami. To wszystko sprawia, że mam takie swoje dziwne myslenie o tej wojnie - że to jest jakaś jedna wielka ściema. To samo zresztą miałem z COVIDEM, dla mnie to jest coś co ktoś specjalnie wpuścił na świat. Do tego okazuje się, że po 3 latach wystarczy powiedzieć, że Pandemia się skończyła i nagle jej nie ma. To wszystko jest dla mnie takie dziwne. 2) Od 3 lat jestem w związku małżeńskim, pracujemy, żyjemy normalnie, a ja sobie jakoś zdałem sprawę, że nie umiem myśleć przyszłościowo. Jak normalne pary myślą, o tym aby zamieszkać na swoim, iść do przodu, myśleć o dzieciach itd, tak ja zauważyłem że moje życie było/jest bardzo automatyczne. Chodzenie do pracy i nic poza tym. Kupno mieszkania? - bez sensu, przeciez wiecznie się nie moga budować nowe mieszkania, na pewno będzie jakiś krach. Do takich wniosków dochodzę, ale jak trzeźwo na to spojrze to dochodzę równiez do wniosków, że w takim razie jaki jest sens życia? Skoro wszędzie widzę jakieś minusy, jakieś problemy gospodarcze kryzysy itd przez co nie potrafie iść z niczym do przodu. Jakoś tak w życiu wszystko idzie gładko bardzo, mieszkanie u znajomego praktycznie za darmo, jedzenie czesto bierzemy od rodziców, jak cokolwiek mi się dzieje, albo mojej żonie od razu moja mama załatwia nam badania czy to na krew czy cokolwiek, prowadzę działalność księgową jest moja ciocia wiec nic nie płacę, w domu zwykły internet - nie mam swojego, ciągne od sąsiadki za darmo. Wszystko jakoś jest takie nie zorganizowane przeze mnie, przez co te wszystkie czynności o których wspominam są dla mnie mega jakies stresujące i wydaje mi się cięzkie w ogarnięciu bo np gdyby coś mi się działo, mojej żonie czy komukolwiek z rodziny to nie mam pojęcia w jaki sposób mógłbym pozałatwiać jakieś badania czy coś takiego, czuje takie nieogarnianie świata. 3) Mam jakieś dziwne patrzenie na świat, zacząłem się fiksować tym, że jak to jest mozliwe że ludzie sobie radzą w życiu, że widzę mase patologii, która jakimś cudem funkcjonuje, że mieszkają w mieszkaniach i się zastanawiam jakim cudem, przeciez na to trzeba mieć pieniądze, skąd oni je mają. Jestem w sklepie, widzę wiele osób, które mega nieogarniają ale też funkcjonują zastanawiam się jak to jest możliwe. Kolejna rzecz, jak sobie pomyśle o ludziach dookoła, o sobie gdzie bede pracować w wieku lat 50 to nigdzie nie potrafie sobie siebie wyobrazić, z kim bym nie rozmawiał - nikomu się nie chce pracować, każdy ma dość swojej roboty, ale jak pytam czy mają jakąś alternatywe to niestety nikt nie ma. Co w tym jest dziwnego? To, że żyjemy w kraju gdzie niespełna 17mln osób według statysyk pracuje, więc czy nie powinno to byc takie jakieś proste, że ludzie dobrze wychowani, myślący, chcący czegoś od życia nie powinni mieć takiego stresu jaki ja mam? Tzn że jakbym stracił teraz robote to nie wiem co bym mógł innego robić, nie widzę aż tak dużej ilości tej pracy dookoła. Mam takie dziwne coś że wszędzie dookoła widzę mase ludzi, np byłem teraz w Krakowie no kurcze masa ogromna ilość ludzi i wszędzie dookoła widzę tylko ludzi i mieszkania, ale nie widzę miejsc pracy. Zgoda są sklepy np jest lodziarnia czy coś takiego ale to jest miejsce gdzie pracuje 1 osoba, a przychodzi np 1000. Cały czas widzę taki nadmiar ludzi nad ilością pracy przez co czuuje się jakis odrealniony od rzeczywistości. Czuję taką bezradność, że to wszystko jest jakieś "niemożliwe, nierealne", że jak to działa, że ja tracąc pracę wydaje mi się ze wylądowałbym na ulicy, a nie znam takich przypadków, żeby ktoś np miał dom, mieszkanie, pracę i nagle tracąc robote stracił wszystko. A ja się czuje taki nieogarnięty, leniwy? że nie umiałbym zadbać o mieszkanie, o ubranie się, prasowanie pranie itd. Nad tym punktem ubolewam najbardziej, gdyż w jakiś sposób zacząłem bać się ludzi. Nie jest to strach, ja wiem że oni istnieją, ale patrząc na tłumy ludzi, cały czas mam zagadkę, jak to jest że oni wszyscy gdzieś mają zatrudnienie, no jak, to jest niemożliwe. 4) Straciłem całkowicie emocje od jakiegos czasu, nie umiem się cieszyć, płakać, kochać. To wszystko jest takie dziwne.. 5) Od zawsze miałem problem z odpoczywaniem, dalej nie umiem odpoczywać, chociaż nie robie ostatnio za wiele bo mnie nic nie cieszy, ale chciałbym normalnie usiąść na kocu i mieć z tego przyjemność. 6) Mam problemy z koncentracją pamięcią (mam wrażenie, że od zawsze), czytam książke, rozdział po raz drugi a i tak nie potrafie sensownie streścić o czym on był. Po pracy na spokojnie przejrzę ten post raz jeszcze i poskładam go w bardziej spokojny format, tak aby dało się to lepiej czytać. Bardzo proszę o pomoc, troche mi się świat wali, a ja już nie wiem co ja mam robić i co to może być. Zacząłem chodzić do psychiatry, przepisał mi kwetiapinę 100mg oraz aciprex. Jest poprawa jeśli chodzi o sen, wcześniej przez 2/3msc praktycznie nie spałem w nocy. Chodzę równiez do psycholog, z jej słów padła diagnoza, że według niej nie jest to żadna schizofrenia, ani nic takiego lecz nerwica. Martwie się mocno, bo po prostu nie czuje, żeby w moim myśleniu coś się diametralnie zmieniło, mam wrażenie że całe życie taki byłem, tylko dorosłość, wojna itd uświadomiła mnie w tym, że mam jakieś problemy przez które nie potrafie żyć na 100%. Jest to okropnie dziwne uczucie, gdzie wydaje się ze jestem normalny, normalniejszy niż połowa społeczenstwa, a okazuje się ze moje myślenie mnie paraliżuje i ciężko mi jest żyć. Dodam że cofając się rok/dwa lata wstecz ogarniałem bardziej, umiałem sobie zorganizować dotacje na założenie firmy, umiałem zorganizowac sobie wyjazd tu tam, cieszyłem się z życia, z wakacji z dobrego jedzenia.Powodów może być dużo. Mówienie o uczuciach, jak wszystko, wymaga treningu. Warto powiedzieć mężowi, że się tego uczysz. Wiesz, nie chcę ci nic narzucać. Tylko próbuję, chyba może i nawet nieudolnie, pokazać co czuję. Nie dlatego, żeby moje było na wierzchu. Tylko dlatego, że chcę być bliżej ciebie. Najbliżej.
@gajusz800: Ja po prostu uważam, że w większości przypadków nawet jeśli dana osoba wychodzi z takiego środowiska, gdzie nie było kultywowania miłości rodzinnej i ma problem z relacjami i dziećmi... to jeśli się chce, to można wiele rzeczy wypracować. Bo relacja a emocje to są dwie różne sprawy. Oczywiście dobrze jeśli emocje są od początku, ale na koniec najważniejsze jest to, ile pracy włożysz, żeby relacje z dzieckiem wypracować. Trzeba mieć dużo cierpliwości, czasem obniżyć wymagania i być może przeczytać jakąś książkę i rozmawiać z dzieckiem, zamiast zlać tyłek pasem, jak to robili "nasi" rodzice. Totalnie się nie zgadzam ze stwierdzeniem, że "albo się nadajesz, albo nie". Przecież tak to można obalić każdą tezę. Człowiek jest istotą, która może nauczyć się wszystkiego. To, że nie "umiesz w relacje" nie oznacza, że nie możesz się nauczyć. Tylko pozostaje kwestia czy chcesz... przecież tak samo jest w związkach... to tak nie działa, że raz powiesz, że kochasz i pyk... trzeba nad tym pracować, żeby mieć relację i emocjonalne zaangażowanie. I mówię to z perspektywy osoby niezbyt wylewnej i okazującej uczucia, sam się tego musiałem nauczyć (także do mojego dziecka) i nadal się uczę. A to czy dziecko jest słodziakiem czy gówniakiem to jest to tylko kwestia włożonej w dziecko pracy. Mój 5-letni smok też potrafi mnie zagrzać w sekundę, ale poza tym jest grzecznym, inteligentnym chłopcem, ale żeby to tak wyglądało, musiałem poświęcić z żoną dużo czasu i musieliśmy włożyć w to bardzo dużo pracy, wytrwałości i konsekwencji, samo się nie zrobi. Aha i żeby uprzedzić... oczywiście, że są przypadki beznadziejne i zdarzają się różne sytuacje, ale to nie jest powód, żeby generalizować i demotywować gościa, który założył temat.